Wczoraj po około 19:00, jadąc rowerem leśną ścieżką, prowadzącą prostopadle do linii kolejowej w kierunku obwodnicy, nagle spostrzegłem na zboczu biegnącą młodą sarnę, a w oddali biegnącego tą ścieżką (w jej kierunku) ciemnego amstafopodobnego psa. Przystanąłem więc w nadziei, że niedługo za tym psem pojawi się jego właściciel, ale nikt się nie pojawił, a pies zwąchał sarnę i podążył za nią w głąb lasu. Pojechałem więc ścieżką, w kierunku z którego przybiegł ten pies, i kilkaset metrów dalej (za zakrętem) spotkałem idącą w kierunku, z którego przyjechałem, młodą parę z dużym wilczurowatym psem, bez smyczy i kagańca. Zapytałem więc o to, czy to im uciekł ten amstaf. Spotkany młody mężczyzna potwierdził, że tak, i że nie ma się o co martwić, bo on nie pierwszy raz już im uciekł, i zawsze sam wrócił do domu. Gdy oznajmiłem, że ten pies gonił sarnę, właściciel odrzekł, że nie widzi w tym problemu, bo rzekomo pies miał na pysku kaganiec, ale ja żadnego kagańca na tym psie nie zauważyłem. W związku z powyższym, oczekuję że w najbliższą niedzielę leśniczy wygospodaruje trochę czasu i zaczai się o tej samej porze na ścieżce, którą szedł właściciel tego psa (którą to ścieżkę chętnie wskażę) żeby ukarać ignoranta, którego pies regularnie płoszy, a niewykluczone że rani leśną zwierzynę.
11 sie 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńto są ludzie, którzy myślą, że mleko daje lodówka.
OdpowiedzUsuń